Od czego by tu zacząć. Mam wam tyle do powiedzenia....
To zacznijmy jeszcze raz...
Jestem Lily. A dokładniej Liliann Katrina Bolton.
Wiem, że moje imię jeszcze wam nic nie mówi, ale uwierzcie mi, że wkrótce się to zmieni. A mianowicie po tym jak opowiem swoją historię....
Jestem córką piosenkarki i wojskowego. O mamie niestety za wiele wam nie powiem, bo sama jej dobrze nie pamiętam. Zmarła gdy miałam trzy lata, podczas porodu jednego z moich braci. Ale do braci jeszcze dojdziemy. Wiem tylko tyle, że moja mama była cudowną kobietą, oddaną swojej rodzinie w stu procentach. Wiedząc, że może nie przeżyć kolejnego porodu nie dała za wygraną i wydała na świat mojego najmłodszego brata. Mój ojciec natomiast jest człowiekiem o stalowych nerwach. Sama się zastanawiam jak mu się udało pozostać normalnym mając na wychowaniu piątkę dzieci i żadnej pomocy z zewnątrz. Jak już wam powiedziałam mój ojciec jest wojskowym. Obecnie od jakiś trzech lat jest dyrektorem w szkole wojskowej w Tennessee, przejął to stanowisko po swoim ojcu, który musiał ustąpić mu miejsca, bo sam nie był już na siłach prowadzić tej szkoły. Moi bracia? Hmmm. Od którego by zacząć. Jest ich aż czterech. Zacznijmy od Tylera, najstarszego, a zarazem najbardziej poukładanego. Tyler po śmierci mamy starał się pomagać ojcu jak tylko mógł. Gdy zmarła mama miał zaledwie 10 lat, bardzo szybko musiał dorosnąć, czasem się zastanawiam czy nie za szybko. Troy. Ahh, mój najukochańszy braciszek. Nawet nie wiem co mogę wam o nim powiedzieć, tak aby nie skompromitować go na samym początku. Jest najbardziej stukniętym człowiekiem jaki kiedykolwiek stanął mi na drodze, przy nim nie ma miejsca na smutki. Adam. Brat średni, jak to mamy w zwyczaju go określać- dosłownie i w przenośni. I najmłodszy Kai. Największy słodziak w rodzinie. Skryty i cichy.
No to tyle o mojej rodzince. Najważniejsze rzeczy już wiecie, więc możemy wrócić do mnie.
Życie moje jak i moich braci z góry zostało zaplanowane. Nie bacząc na to czy nam się to podoba czy też nie. Każde z nas od momentu narodzin miało już założony fundusz stypendialny w Tennessee Military Institute. To było największe marzenie taty, żeby jego dzieci tak jak on stały się w przyszłości kapitanami czy też porucznikami. Zresztą nie ważne czym, ważne że związane z wojskiem. Wbrew pozorom wiedliśmy całkiem normalne życie. Bez zbędnego rygoru jakby się mogło wydawać. Oczywiście dyscyplina była, to nieuniknione w takich rodzinach jak nasza, ale ojciec wraz z babcią traktowali nas bardzo ulgowo, czasem nawet, aż za bardzo, ale o tym to później wam powiem.
Moja historia zaczyna się z czasem zakończenia liceum. Kiedy stoję przed wielkim dylematem życiowym. Czy uszczęśliwić swojego ojca, czy też samą siebie? To było najtrudniejsze pytanie jakie kiedykolwiek musiałam sobie zadać. Wiedząc o tym, że kariera wojskowa nie jest dla mnie, szukałam dla siebie innej drogi. I znalazłam. Fotografia i studia w najlepszej uczelni w całych stanach, UCLA - University of California, Los Angeles. Wiązało się z tym wiele przeciwności losowych, jedną z nich była taka, że z Tennessee do Los Angeles jest, aż 2 036 mil, czyli jakieś trzydzieści godzin jazdy autem.
Wiem, że w życiu jest się spełnionym i szczęśliwym wtedy gdy robimy to co kochamy, a nie to co nam każą robić. Tak też zamierzam zrobić. Ale o tym opowiem wam już następnym razem...
Co nie co opowiedziałaś nam historię głównej bohaterki, którą jej Lil choć o niej samej jest niewiele ... Bohaterów opisałaś w dość ciekawy i interesujący sposób. Przejrzysty, prosty ale i bogaty w słowa. Uwielbiam proste kombinacje za to bogatą treść ! :)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej, życzę dużo weny ;)
Po pierwsze : bardzo podoba mi się Twój szablon oraz kolorystyka !
OdpowiedzUsuńPo drugie : co prawda prolog jest ogólny, wszystko może się wydarzyć, ale podoba mi się narracja pierwszoosobowa oraz fakt, że główna bohaterka naprawdę lekko i przyjemnie pisze.
Czekam na więcej !
KBill
world-of-kbill.blog.pl
W końcu goszczę u ciebie. Miałam już podejście do innego twojego bloga, ale brak czasu sprawił, że przeczytałam chyba tylko jeden odcinek. Na szczęście wyszłaś mi na przeciw i nie muszę nadrabiać!
OdpowiedzUsuńMiło się czytało prolog. Jak widzę temat bardzo aktualny. Nienawidzę ludzi, którzy przerzucają swojej ambicje na własne dzieci unieszczęśliwiając je tym. Nie mogę wyobrazić sobie jak wielkim egoistą trzeba być, by nie zwracać uwagi na szczęście potomstwa...
Pozdrawiam i życzę weny!
Czekałam, czekałam i się doczekałam! Prolog świetny. Z każdym nowym rozdziałem jestem z Ciebie bardziej dumna i coraz bardziej zachwycona. Wiem że komentarz ni ładu ni składu ale wiesz że nie potrafie komentować prologów ;/. Czekam na pierwszy rozdział i weny kochanie moje! <3 ;D
OdpowiedzUsuń